Informacja od Huberta Czerniuka, Konsula Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Lyonie :
Departament Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ planuje nagranie krótkiego spotu/video z okazji Dnia Polonii i Polaków za granicą, obchodzonego 2 maja, do wykorzystania przez Placówki dyplomatyczne i konsularne RP w mediach społecznościowych.
Spot/video składać się będzie z fragmentów nagrań wiersza „Pieśń o fladze” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, deklamowanych/odczytanych np. przez uczniów szkół polonijnych indywidualnie lub grupowo, ewentualnie przez innych polonijnych partnerów placówki.
Biorąc powyższe pod uwagę, pragnę zaprosić Państwa do tej wspólnej inicjatywy i zachęcam do dokonania nagrań ww. wiersza i przesłania w terminie do 23 lutego br. finalnego produktu na adres mailowy: lyon.konsul@msz.gov.pl
Osoby nagrywające spoty prosimy o trzymanie smartfonów wyłącznie w poziomie, co pozwoli zachować spójność przy montażu ostatecznego nagrania.
Poniżej znajdą Państwo treść wiersza. W przypadku pytań lub potrzeby uzyskania dodatkowych informacji, pozostaję do Państwa dyspozycji.
Życzę wspaniałej zabawy przy dokonywaniu nagrania.
PIEŚŃ O FLADZE – Konstanty Ildefons Gałczyński
Jedna była — gdzie? Pod Tobrukiem.
Druga była — gdzie? Pod Narvikiem.
Trzecia była pod Monte Cassino.
A każda jak zorza szalona,
biało-czerwona, biało-czerwona!
czerwona jak puchar wina,
biała jak śnieżna lawina,
biało-czerwona.
Zebrały się nocą flagi.
Flaga fladze dodaje odwagi:
— No, no, nie bądź taka zmartwiona.
Nie pomogą i moce piekła:
jam ciebie, tyś mnie urzekła:
nie zmogą cię bombą ni złotem
i na zawsze zachowasz swą cnotę.
I nigdy nie będziesz biała,
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona
jak wielka zorza szalona,
czerwona jak puchar wina,
biała jak śnieżna lawina,
najukochańsza, najmilsza,
biało-czerwona.
Tak mówiły do siebie flagi
i raz po raz strzelił karabin,
zrobił dziurę w czerwieni i w bieli.
Lecz wołały flagi: — Nie płaczcie!
Choćby jeden strzępek na maszcie,
nikt się zmienić barw nie ośmieli.
Zostaniemy biało-czerwone,
flagi święte, flagi szalone.
Spod Tobruka czy spod Murmańska,
niech nas pędzi dola cygańska,
zostaniemy biało-czerwone,
nie spoczniemy biało-czerwone,
czerwone jak puchar wina,
białe jak śnieżna lawina,
biało-czerwone.
O północy przy zielonych stolikach
modliły się diabły do cyfr.
Były szarfy i ordery, i muzyka
i stukał tajny szyfr.
Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym
rozwiązywały biało-czerwony problem.
Flaga łkała: — Czym powinna
zginąć bo jestem inna?
Bo nie taka… dyplomatyczna,
bo tragiczna, bo nostalgiczna;
ta od mgieł i tkliwej rozpaczy,
i od serca, które nic nie znaczy,
flaga jak ballada Szopenowska,
co ją tkała Matka Boska.
Ale wtedy przyszła dziewczyna
i uniosła flagę wysoko,
hej, wysoko, ku samym obłokom!
Jeszcze wyżej, gdzie się wszystko zapomina,
jeszcze wyżej, gdzie jest tylko sława
i Warszawa, moja Warszawa!
Warszawa, jak piosnka natchniona,
Warszawa biało-czerwona,
biała jak śnieżna lawina,
czerwona jak puchar wina,
biało-czerwona, biało-czerwona, hej, biało-czerwona.